Pod koniec sierpnia Affinity zaprezentowało darmową otwartą betę swojego nowego narzędzia. Docelowo, podobnie jak inne programy Affinity, ma on rywalizować z narzędziami firmy Adobe. Czy Publisher będzie inDesign killerem?
Affinity Publisher: o programie
Affinity Publisher to kolejny program ze stajni Affinity. Po Photo będącym alternatywą dla Photoshopa i Designerze, czyli odpowiedzi na Corela czy Illustratora, dostaliśmy narzędzie do składu publikacji, zarówno drukowanych, jak i cyfrowych. Affinity Publisher jest więc odpowiedzią angielskiej firmy na Adobe inDesign czy QuarkXPress. W przeciwieństwie do poprzedników nowy program Affinity pojawił się od razu w wersji na komputery z Windowsem, jak i OSXem. Dotychczas firma wypuszczała na rynek najpierw narzędzia dla użytkowników komputerów Apple. Taki krok z pewnością spowoduje, że zainteresowanie betą będzie dużo większe.
Affinity Publisher beta: pierwsze wrażenia
Testowałem przez kilka dni Affinity Publishera tak, by móc podzielić się z Wami pierwszymi wrażeniami. Nie zajmuję się jednak zawodowo składaniem tekstu, dlatego nie spodziewajcie się głębokiej analizy dostępnych narzędzi. Publisher posiada prosty interfejs, który nie powinien sprawić nikomu problemów, zwłaszcza tym, który mieli wcześniej do czynienia z innymi programami spod znaku Affinity. Bardzo przyjemnie składa się tu publikacje, zwłaszcza ulotki czy krótkie foldery. Program ma niestety spore problemy z łamaniem polskiego tekstu, więc w aktualnej wersji praca z długimi publikacjami może być męczarnią. Publisher nie obsługuje (na razie?) niestety plików stworzonych w inDesign, więc nie nadaje się on do edycji plików stworzonych w programie Adobe. Może to być duża bariera wejścia, bo zarówno Affinity Designer, jak i Photo, są w stanie zaimportować pliki .ai i .psd. Affinity Publisher na Macbooku Pro (i5 2,7 GHz i 8gb ram) działa płynnie, choć ponoć w wersji Windowsowej zdarzają mu się przycięcia. Affinity Publisher posiadać będzie oczywiście pełną synchronizacje z Designerem i Photo, więc nie będzie problemów z edycją zdjęć czy ilustracji, które umieszczamy w naszej publikacji. Z pewnością zaletą Affinity Publishera jest jego waga. Pliki instalacyjne ważą niecałe 300mb, a cały program po zainstalowaniu, niewiele ponad 1gb.
Podsumowując Affinity, wydając Publishera, rozszerzyło swoje portfolio produktów. Dla firmy to też kolejny krok w drodze ku osłabieniu pozycji Adobe, jako hegemona na rynku. Publisher nie jest jednak i raczej długo nie będzie inDesign Killerem. Program polecam osobom, dla których projektowanie publikacji to niewielka część pracy. Bez problemu stworzycie tu folder, ulotkę czy katalog, jednak gdy zawodowo zajmujecie się składaniem publikacji do druku, to może brakować Wam kilku bardziej zaawansowanych funkcji. Affinity Publisher kuszący będzie także dla tych, którzy chcą zapłacić raz i mieć program na zawsze (choć w branży mówi się, że docelowo Affinity będzie chciało przejść na system abonamentowy, choć na razie nie wiadomo, czy bardziej będzie to wyglądać tak jak w przypadku Adobe, czy coś na wzór abonamentu Sketcha), zwłaszcza, że cena jest bardzo atrakcyjna (programy firmy Serif kosztują około 250zł, a czekając na promocje, można je nabyć już za 150-160zł).
Wszystkim zainteresowanym polecam własnoręczne sprawdzenie Affinity Publishera, pamiętajcie jednak, że to wczesna beta, dlatego niektóre elementy mogą jeszcze nie działać. Wszelkie błędy i sugestie możecie zgłaszać na forum Affinity Publishera.
Darmową betę Affinity Publisher, zarówno w wersji na Windows jak i Mac, pobierzecie stąd.
Brak importu z InDesign to faktycznie problem – chętnie zobaczyłbym jak sobie z tym poradzili. Chyba skuszę się w wolnej chwili na przetestowanie bety. Ciekaw jestem czy wprowadzili sensowną obsługę tabel (w InDesign są z tym problemy jak np. ograniczenie wysokości wiersza do około 211 mm jeśli dobrze pamiętam czy niepoprawne skrzywianie tekstów w tabeli – niby tworzy się obiekt z krzywych odpowiadających tekstowi ale w tle, pod nim, zostaje oryginalny font w tabeli – można się na tym przejechać). Cóż, InDesign bardzo powoli się aktualnie rozwija, zmiany są kosmetyczne, a liczne błędy niepoprawione od lat. Dobrze, że jest jakaś alternatywa chociaż tak jak napisałeś w artykule: raczej nie jest to póki co alternatywa dla zawodowych łamaczy tekstu. Póki co… 😉