Nie minął jeszcze pierwszy tydzień stycznia, a może się okazać, że mamy do czynienia z największym skandalem roku w świecie projektowania. Wszystko za sprawą słynnego plakacisty, Andrzeja Pągowskiego i jego logo dla Polskiego Związku Łowieckiego.
O Andrzeju Pągowskim
Andrzej Pągowski to artysta grafik, autor około tysiąca plakatów zapowiadających sztuki teatralne, filmy, festiwale sztuk oraz konkursy piosenek. Jak informuje Wikipedia, wywodzi się z rodu szlacheckiego herbu Pobóg. Jest synem Franciszka Gustawa Pągowskiego i Krystyny z Modzelewskich. W roku 1978 ukończył z wyróżnieniem, na Wydziale Sztuki Użytkowej, Państwową Wyższą Szkołę Sztuk Plastycznych w Poznaniu. Pągowski za swoje prace był wielokrotnie nagradzany. Autor próbował swoich sił także w grafice użytkowej, z różnym skutkiem. Autor i jedna z jego prac jest jednym z moich argumentów na poparcie tezy, że artystom niekoniecznie powinno się zlecać grafiki użytkowe. Mowa oczywiście o słynnym już logo województwa Pomorskiego, nad którym znęcałem się na swoim poprzednim blogu. Pągowski jest także założycielem studia Kreacja Pro, posiadającego w portfolio takie znaki jak Muzeum Wódki Polskiej czy Muzeum II Wojny Światowej.
Logo PZŁ
Dwa dni przed końcem roku, Polski Związek Łowiecki zaprezentował nowy znak i identyfikację wizualną przygotowaną specjalnie na obchody 100-lecia. Autorem jest Andrzej Pągowski polski artysta grafik, jeden z twórców Polskiej Szkoły Plakatu. Jak czytamy w komunikacie PZŁ to autor „wielokrotnie nagradzany w Polsce i na świecie za swoją twórczość, znany ze współpracy z Andrzejem Wajdą czy Krzysztofem Kieślowskim. Jego prace można podziwiać m.in. w nowojorskim MoMA The Museum of Modern Art czy madryckim Círculo de Bellas Artes.”
W logo Polskiego Związku Łowieckiego zaproponowanym przez Pągowskiego widnieje głowa jakiegoś bliżej niezidentyfikowanego zwierzęcia, z pogranicza Jelonka Bambi i Renifera. Znak wywołał spore kontrowersje w serwisie Facebook, w którym go zaprezentowano. Miłośnicy łowiectwa nie byli zadowoleni z logo ze względu właśnie na widoczne w nim zwierzę i to, że nie przypomina ono jelenia – tradycyjnie widniejącego w logo PZŁ. Inni zwracali uwagę na usunięcie ze znaku krzyża (Gdzie jest krzyż?!) Św. Huberta – patrona myśliwych. Znalazła się także całkiem spora grupa osób, krytykująca logo oraz samego Pągowskiego za instytucję, dla jakiej logo zostało stworzone.
Logo PZŁ to plagiat?
Wydawałoby się, że psy szczekają, a karawana jedzie dalej. PZŁ ma nowe, nie najlepsze, ale nowoczesne i poprawne logo, a Pągowski zarobił swoje. Wszystko by się udało, gdyby nie te wścibskie dzieciaki z grupy The Brief pro – co znosi psychika grafika. Jedna z użytkowniczek zauważyła bowiem niepokojące podobieństwo jelonka z logo PZŁ z pracą indonezyjskiej projektantki Elvien Daru, kryjącej się pod pseudonimem Lelevien. Jej portfolio możesz znaleźć w serwisach Behance, Instagram czy Dribbble, a problematyczny jelonek pojawił się tutaj. Co ciekawe jelonka, a właściwie notes z identycznym jelonkiem można kupić na allegro.
Użytkowniczka (dane do wiadomości redakcji) nie poprzestała na zauważeniu podobieństwa, a postanowiła sprawdzić jego stopień, poprzez nałożenie na siebie obu znaków. Efekty można zobaczyć powyżej. Jeżeli Andrzej Pągowski w swoich artystycznych eksperymentach nie kryje się pod pseudonimem Elvien Daru, bądź nie podzleca swoich projektów mniej znanym indonezyjskim projektantom, to sprawa wygląda bardzo nieciekawie, dla tego utytułowanego artysty. Wprawdzie można mówić, że wszystko zostało już zaprojektowane, a podobieństwo jest przypadkowe, jednak w takim wypadku reasearch jest równie ważną rzeczą, jak samo wyrysowanie znaku.
Może to jej urok, może to Adobe Stock?
Innym wartym zbadania wątkiem jest to, że praktycznie identycznego jelenia można kupić w serwisie Adobe Stock. Jego autorem jest osoba o pseudonimie Bene. Nie jest to pierwszy raz, kiedy projekty z Dribbble pojawiają się na stockach u innych autorów. Nie jesteśmy też w stanie stwierdzić czy jelonek, którego można kupić w serwisie Adobe Stock, jest kopią pracy Daru, czy wręcz przeciwnie, autorka zbyt mocno zainspirowała się gotowcem. Jeleń, który z niewielkimi zmianami pojawił się w logo PZŁ, dostępny w otwartej sprzedaży w Internecie, może być wodą na młyn dla obrońców Andrzeja Pągowskiego, którzy stwierdzić mogą, że za 63,99 € mógł on kupić licencję rozszerzoną, która pozwala na używanie wektoru w produktach na sprzedaż.
Pomijając fakt, że jest to wątpliwe moralnie, bo płacąc projektantowi, liczymy na autorski znak, to praktycznie żaden serwis stockowy, w tym Adobe Stock, nie pozwala na użycie zakupionych plików jako logo. Nie trzeba się zagłębiać w szczegóły licencji, by do tego dotrzeć. W Q&A serwisu mamy pytanie „Czy obrazu Adobe Stock można użyć jako elementu logo lub marki firmy?” na które firma odpowiada następująco „Nie. W przypadku znaku logo firmy niezbędne są pełne prawa własności do obrazu, ponieważ logo jest zazwyczaj zastrzeżone i podlega ochronie prawnej, aby inne firmy lub organizacje nie mogły użyć tego samego obrazu. Jako że Adobe Stock udziela tylko prawa do używania obrazów, a nie przekazuje prawa własności do nich, nie można użyć takich obrazów w znaku logo.”.
Aktualizacja:
Po publikacji artykułu odezwał się do mnie Andrzej Pągowski, by przedstawić swoje stanowisko. Przyznał on, że do stworzenia znaku użyto grafiki zakupionej w serwisie stockowym, którą następnie poddano modyfikacjom, co jego zdaniem jest sytuacją normalną, stosowaną powszechnie w firmach projektowych. Wbrew informacjom podawanym przez PZŁ, nie jest on również autorem znaku, jednak jako osoba, która brała udział w jego projektowaniu oraz właściciel agencji, bierze za nie odpowiedzialność. Poinformował również, że znak nie jest nowym logo Polskiego Związku Łowieckiego, a jedynie znakiem rocznicowym, z okazji 100-lecia związku.
Znając stanowisko autora oraz obserwując dyskurs, dotyczący tego znaku stwierdzam, że sprawa projektu rocznicowego logo PZŁ jest w mojej opinii bardzo ciekawa z przynajmniej dwóch powodów. Po pierwsze powinna stać się przyczynkiem do dyskusji w środowisku, gdzie powinna przebiegać granica między dozwolonym użyciem materiałów zakupionych od innych projektantów. Czy znak przygotowany dla Polskiego Związku Łowieckiego posiada tyle cech odróżniających od pierwotnego rysunku, by chociażby zarejestrować go w Urzędzie Patentowym, czy jednak projektanci nie przyłożyli się wystarczająco do swojego zadania? Czy żyjąc w kulturze remiksu, powinniśmy tak dużą wagę przykładać do kształtów? Czy ważniejsza jest kompozycja, kolorystyka czy typografia? Ponadto obserwując dyskusję toczącą się wokół logo, mam wrażenie, że jako branża powinniśmy się zastanowić, co zrobić, by projektantowi nie obrywało się za tematykę logo, które stworzył. Dziś to Pągowski i związek łowiecki, jutro Kowalski i znak partii politycznej, a pojutrze może to być Nowak, który zaprojektuje etykietę na parówki. Im szybciej poradzimy sobie z tym szaleństwem tym lepiej. W kontekście tego ostatniego tematu warto sprawdzić książkę Jak zostać dizajnerem i nie stracić duszy Adriana Shaughnessy’ego, którą recenzowałem na łamach Design Alley. Zapraszam serdecznie do dyskusji zarówno na temat samego logo, jak i moich refleksji zawartych w tym akapicie.